Właściciel mówi, że kawalerki nie sprzedawał. Kupiec potwierdza: u notariusza spisał umowę z kimś innym. Nazwisko się zgadzało, PESEL też. Tylko że dowód osobisty był fałszywy. Po oszuście ani pieniądzach nie ma śladu. Spór o mieszkanie rozstrzygnie sąd.

Czytaj całość na: warszawa.wyborcza.pl