Obiecywał sobie, że jak wygra milion złotych, to spłaci to, co ukradł z banku. Nie miał jednak szczęścia. Gdy wpadł, zostało mu ledwie 87 tys. zł. - Po prostu nie zdążyłem ich jeszcze przegrać - powiedział Radosław S., którego proces zaczął się we wtorek w Kielcach.

Czytaj całość na: kielce.wyborcza.pl